KARDYNAŁ JOSEPH RATZINGER "DIALOG, KTÓRY RELATYWIZUJE MOC ZBAWCZĄ JEZUSA CHRYSTUSA, RADYKALNIE MIJA SIĘ Z PRZESŁANIEM SOBORU WATYKAŃSKIEGO II" „Die Tagespost”, nr 36, 9 IX 2000 r.(fragment)"W istocie, krytyce absolutnej i ostatecznej mocy głoszonego przez chrześcijan objawienia Jezusa Chrystusa towarzyszy fałszywe pojęcie tolerancji. Sobór Watykański II broni i popiera zasadę tolerancji jako wyraz respektowania wolności sumienia, myśli i wyznania. W omawianej deklaracji [chodzi o Deklarację Dominus Jesus]zostaje ona ponownie potwierdzona, gdyż jest jedną z podstawowych zasad etycznych należących do chrześcijańskiego Credo, ponieważ traktuje ono poważnie wolność wyboru religii. Tolerancja i wolność są jednak dzisiaj nadużywane i nieodpowiednio wykorzystywane. Dzieje się tak wówczas, gdy stosuje się je także w odniesieniu do wewnętrznych treści religijnych, przy założeniu, że wszystkie religie, jak również areligijne sposoby życia, mają tę samą wartość i choć nie istnieje obiektywna i uniwersalna prawda – ponieważ Bóg, albo raczej Absolut, objawia się pod niezliczonymi imionami – to wszystkie one są w jakimś stopniu prawdziwe. To fałszywe rozumienie tolerancji jest związane z zanikiem albo przynajmniej rezygnacją z pytania o prawdę, które dzisiaj przez wielu uważane jest za nieistotne. W ten sposób ujawnia się intelektualna słabość współczesnej kultury. Jeśli nie pytamy już o prawdę, to zanika różnica między tym, co jest istotą i „nie–istotą” wiary, wiara nie odróżnia się już od przesądu a doświadczenie od iluzji. Bez kryterium prawdy wewnętrznie sprzeczny i pozbawiony sensu staje się także postulat szacunku wobec innych religii, ponieważ brakuje elementu potwierdzającego i odróżniającego to, co w danej religii jest pozytywne, od tego, co negatywne lub będące owocem zabobonu lub złudzenia. W odpowiedzi na tak rozumianą tolerancję i wolność Deklaracja Dominus Iesus przywołuje stwierdzenie encykliki Redemptoris missio: „Gdy Duch Święty działa w sercach ludzi i w dziejach narodów, w kulturach i w religiach, podejmuje On zadanie przygotowania do Ewangelii” (29). Oznacza to wyraźne odwołanie się do działania Ducha nie tylko „w sercach ludzi”, ale także „w religiach”. Pozostaje ono w ścisłym związku z wewnętrzną tajemnicą Chrystusa, od której nigdy nie może być oderwane. Ponieważ religie zakorzenione są w historii i narodowych kulturach, znajdujemy w nich mieszaninę dobrego i złego. Dlatego nie wszystko może być uznane za praeparatio evangelica (przygotowanie do Ewangelii), ale tylko to, co rodzi się wówczas, „gdy Duch Święty działa”. Z tego stwierdzenia wyciągnąć należy ważny wniosek: obecne dzisiaj w religiach drogi zbawienia są dobre, jeśli są owocem działania Ducha w Chrystusie, a nie tworem samej religii. Pogląd ten potwierdzony został na Soborze Watykańskim II w Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate, gdzie w odniesieniu do obecności ziaren prawdy oraz dobra w innych religiach i kulturach napisano: „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”(2). Wszystko, co w religiach z Dobra i Prawdy pochodzi, nie może być pominięte, co więcej, musi zostać uznane i być szanowane. Dobro i Prawda, gdziekolwiek się znajdują, pochodzą od Ojca i są owocem działania Ducha Świętego. Ziarna Logosu rozsiane są wszędzie, nie można jednakże zamykać oczu na obecne w religiach błędy i złudzenia. Sobór Watykański II w Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium potwierdza, że „nieraz jednak ludzie zwiedzeni przez Złego, znikczemnieli w myślach swoich i prawdę Bożą zamienili na kłamstwo, służąc raczej stworzeniu niż Stworzycielowi” (16). W świecie, który staje się coraz bardziej współzależny, w naturalny sposób dochodzi także do zetknięcia religii i kultur. Prowadzi to nie tylko do zewnętrznego spotkania ludzi z różnych religii, ale także do wzrastającego zainteresowania światem nieznanych religii. Dlatego, z punktu widzenia wzajemnego poznania, uprawnione jest mówienie o wspólnym wzbogacaniu się. Nie oznacza to jednak rezygnacji z uznawania wiary chrześcijańskiej za tę, która w darze Chrystusa otrzymała ostateczne i pełne objawienie Boskiej tajemnicy zbawienia. Ten sposób myślenia jest współcześnie niepopularny, gdyż zagłuszony został przez religijny relatywizm, który prowadzi do stwierdzenia, że „jedna religia ma taką samą wartość jak inna” (encyklika Redemptoris missio, 36). Uznanie oraz respekt dla innych religii i kultur świata, które wniosły swój obiektywny wkład we wzbogacenie i wspieranie ludzkiej godności, a także rozwój cywilizacji, nie pomniejsza ani oryginalności i jedyności orędzia Jezusa Chrystusa, ani nie może ograniczać misyjnej pracy Kościoła, ten bowiem „głosi i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest «drogą, prawdą i życiem» (J 14, 6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego” (Nostra aetate, 2). Te proste słowa wskazują równocześnie na wewnętrzny powód przekonania, że pełnia, uniwersalność i ostateczność objawienia Boskiego obecne są tylko w wierze chrześcijańskiej. Przekonanie to nie jest zakorzenione w jakimś ograniczonym pierwszeństwie, które można by przypisać członkom Kościoła, ani w historycznych wydarzeniach ziemskiego pielgrzymowania Kościoła, tkwi ono bowiem w tajemnicy Jezusa Chrystusa, który jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem."Źródło: