Martyna Jakubowicz właśnie przekazała smutną wiadomość. Autorka kultowego hitu „W domach z betonu nie ma wolnej miłości” zmaga się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Popularna wokalistka wyjaśniła, czemu ciężko obecnie zobaczyć ją na scenie. Piosenkarka otworzyła się na temat swoich problemów ze zdrowiem. Gwiazda pojawiła się niedawno na scenie przy okazji finału
Ostatnio zalała nas seria artykułów, zgodnie z którymi notujemy właśnie ożywienie na rynku mieszkaniowym, a sprzedaż deweloperów osiąga wartości sprzed kryzysu. Oczywiście "sprzed kryzysu" można sobie zdefiniować, jak się chce... kwestia wybrania odpowiedniego momentu i tezę da się ładnie obronić. Jednak należy mieć tu na uwadze, że tym momentem "sprzed kryzysu" nie będzie na pewno szczyt mieszkaniowego szaleństwa z początków 2007 roku, kiedy to sprzedaż znacząco przewyższała aktualne "ożywienie". Widać to na obrazku, który uważni czytelnicy bloga na pewno pamiętają: Jak widać, wystarczył jeden kwartał nieco lepszej sprzedaży (który jakoś niespecjalnie odbiega chociażby od tych z roku 2011), aby ogłosić zakończenie "kryzysu". Deweloperzy już przebierają nóżkami, żeby podnieść ceny. Niektórzy podają nawet konkretne wartości - prezes Rednet Property, Robert Chojnacki, mówił o 7-8% w przyszłym roku. Wypowiedź podrzucił jeden z komentatorów pod poprzednim wpisem - polecam zapoznać się z całością i zwrócić uwagę na "odroczony popyt", który będzie odpowiadał za wzrost cen ;) Zawsze mnie zadziwiały te prognozy, podawane z dokładnością do pojedynczych procentów - dlaczego akurat 7-8, a nie 6, albo 9, czy 12? Chociaż w sumie... gdybym wiedział, dlaczego akurat tyle, to pewnie byłbym prezesem jakiejś spółki, a nie podrzędnym bloggerem ;) W tym wszystkim zadziwia mnie jeszcze jedna rzecz - skoro ceny mają wzrosnąć, to dlaczego deweloperzy sprzedają teraz mieszkania? Gdyby tak poczekali, to za rok sprzedaliby drożej - czy to nie byłby dobry biznes? ;) Ale nic to... popatrzmy, co mówią inni. Jak zbierzemy ich wypowiedzi do kupy (swoją drogą, miejsce dla nich w sam raz), to na pewno uzyskamy znakomity obraz rynku. W końcu kto inny, jak zarządzający firmami produkującymi mieszkania, może mieć lepsze pojęcie na temat rynku? ;) Większość dalszych wypowiedzi pochodzi z poniższego artykułu: Swoją drogą, jego autorka (Zuza) pracuje solidnie na miano godnej następczyni Bartka Turka, który po przejściu do Lion's House nieco spuścił z tonu i zaczął nawet pisać o tym, że stopy procentowe to czasem jednak rosną ;) Ale do rzeczy... ogólnie przedstawiciele branży twierdzą (a to Ci niespodzianka! ;) że ceny będą rosnąć. Od kiedy interesuje się tematem (czyli jakieś 5 lat), jeszcze nigdy nie słyszałem, aby jakikolwiek pracownik firmy deweloperskiej mówił, że ceny będą spadać - czasem tylko, jak spadały, mówili oni, że jest stabilizacja ;) Poczytajmy więc, co o ożywieniu na rynku mówią najbardziej zainteresowani. Małgorzata Ostrowska, Construction Holding SA: "Spodziewamy się, że w 2014 roku utrzyma się popyt na tzw. lokale kompaktowe, a ceny mieszkań popularnych nieznacznie wzrosną. Ruszający z początkiem roku rządowy program „Mieszkanie dla młodych” dodatkowo ożywi rynek mieszkaniowy i częściowo zneutralizuje konsekwencje wejścia w życie rekomendacji S3, uniemożliwiającej bankom udzielanie od 1 stycznia kredytów na 100% wartości mieszkania. Jednocześnie deweloperzy mogą starać się dopasować część oferty do limitów cenowych programu." Popyt na lokale kompaktowe (czyli klity z salono-kuchnią) pewnie się utrzyma, bo większości ludzi w tym kraju nie stać na nic lepszego (w praktyce na to też ich nie stać, ale póki bank daje kredyt, to dlaczego nie? ;) Ceny mieszkań popularnych wzrosną - tak, a z jakiego powodu? Może właśnie z powodu MdM, który ma szanse spowodować, że ceny na rynku pierwotnym zaczną zmierzać w kierunku limitów programu (sporo deweloperów będzie miało problem, bo, jak wiemy, limity na największych rynkach są znacznie niższe niż aktualna średnia ofertowa). Zdaje się to potwierdzać (czyli zaprzeczać sama sobie;) pani Gosia w ostatnim zdaniu. Koniec kredytów z LTV100% (czyli rekomendacja SIII) nie wpłynie pozytywnie na wielkość popytu, więc będzie działała w kierunku obniżenia cen - tu się z panią Gosią zgadzamy. Mamy więc 2 potencjalne powody spadku cen i żadnego powodu do wzrostu - dlaczego więc ceny mieszkań popularnych wzrosną, pani Gosiu? Tu jeszcze mała dygresja - żeby zobaczyć, jak duże znaczenie dla rynku będzie miało ograniczenie LTV do 95% od nowego roku i dalej do 80% w roku 2017, warto popatrzyć na dane o rozkładzie kredytów z różnym poziomem wkładu własnego. Prawie połowa udzielanych kredytów ma wkład własny mniejszy niż 20%. Nie wiadomo, jaką część z tego stanowią kredyty bez wkładu własnego, ale pewnie jest to znaczna część (jeszcze nie tak dawno, kiedy dało się uzyskać kredyt z LTV > 100%, kredyty z "ujemnym wkładem własnym" stanowiły mniej więcej 7% całego rynku - należałoby przypuszczać, że aktualnie tych z LTV = 100% jest zauważalnie więcej). Najpewniej w 3 i 4 kwartale tego roku liczba kredytów bez wkładu będzie większa - w końcu to ostatni moment, żeby załapać się na tego rodzaju "okazję" ;) Jak widać, wprowadzenie wkładu własnego w wysokości min. 20% mogłoby wyeliminować z rynku nawet połowę kredytów! Oczywiście ktoś, kto ma 10% wkładu, być może byłby w stanie zorganizować i 20%, jednak dla części klientów (zwłaszcza tych celujących w LTV100%), wprowadzenie rekomendacji SIII może zupełnie zamknąć szansę na uzyskanie kredytu, zwiększając jednocześnie motywację do zaciągnięcia kredytu jeszcze w tym roku, co ma spory wpływ na aktualne "ożywienie". No to poczytajmy, co mówią kolejni deweloperzy. Tomasz Sznajder, Polnord: "W 2013 r. spadkowy trend cen na pierwotnym rynku mieszkaniowym wyraźnie wyhamował. Ceny ustabilizowały się na atrakcyjnym poziomie, a w niektórych lokalizacjach obserwowany jest ich niewielki wzrost. Oczekujemy, że w 2014 r. ceny nieruchomości będą stopniowo rosły. Obecne ceny mieszkań [Sznajder] uznaje za stosunkowo niskie, co w połączeniu z historycznie niskimi stopami procentowymi ma pozytywnie wpływać na popyt. – Od kilku miesięcy spółki z branży deweloperskiej odnotowują silny wzrost sprzedaż – mówi Sznajder, wskazując na dużą aktywność kupujących mieszkania za gotówkę, „postrzegających inwestycje w nieruchomości jako atrakcyjną alternatywę dla niskoprocentowych depozytów bankowych” Skąd zatem spodziewany w 2014 roku wzrost stawek za mieszkania? – Ekonomiści oczekują, że RPP utrzyma stopy procentowe na obecnym poziomie w nadchodzących okresach, co będzie w dalszym ciągu pobudzało popyt i przełoży się na wzrost cen – wyjaśnia członek zarządu firmy Polnord. – Wpływ na ceny w nadchodzącym roku w dalszym ciągu będzie miała tzw. ustawa deweloperska, która stanowi istotną przeszkodę dla niewielkich firm deweloperskich, dysponujących ograniczonym kapitałem. W efekcie z kwartału na kwartał spada oferta mieszkaniowa na rynku pierwotnym. Utrzymanie się tego zjawiska również doprowadzi w nadchodzących okresach do wzrostu cen mieszkań – przekonuje Sznajder. Wyższe ceny mogą pokrzyżować plany oczekującym na program „Mieszkanie dla młodych”, który – paradoksalnie – będzie jednym z powodów rynkowych podwyżek. – Program ten może stanowić czynnik hamujący wzrost cen w segmencie mieszkań o niższym standardzie z uwagi to na, że narzuca limity cenowe na mieszkania kupowane w ramach wsparcia " Trend spadkowy wyhamował... a to nie mieliśmy przypadkiem stabilizacji? ;) Bo ja o trendzie spadkowym nigdy z ust dewelopera nie słyszałem, za to o jego końcu jak najbardziej (pewnie chłopaki uczą się od Donalda i jego zielonej wyspy, na której kryzys się skończył, mimo że go nigdy nie było ;) Ceny się ustabilizowały, a gdzieniegdzie jest wzrost - ciężko się odnieść, bo nie ma konkretów. W 2014 r. ceny będą stopniowo rosły - dobrze, że chociaż nie wzrosną "skokowo", tylko stopniowo, żebyśmy mogli jakoś łagodniej to znieść ;) Obecne ceny mieszkania są stosunkowo niskie - to pozostawię bez komentarza ;) Niskie stopy pozytywnie wpływają na popyt, więc sprzedaż (silnie?) rośnie - prawda, stopy wpływają na popyt, więc deweloperzy sprzedali 20% więcej mieszkań niż w dość słabym 2-kwartale. Czy to jest silny wzrost? Może i jest, ale nie zapominajmy o ograniczeniu LTV od nowego roku. Zobaczymy, jaki wtedy będzie popyt i dopiero w tym momencie wyciągniemy wnioski, czy historycznie niskie stopy procentowe są w stanie utrzymać sprzedaż na takim poziomie, aby nie zbankrutował kolejny duży deweloper. Kupujący za gotówkę postrzegają mieszkania jako atrakcyjną alternatywę dla lokat - kto umie używać kalkulatora (albo chociaż czytuje niniejszego bloga ;) ten wie, że inwestycje w nieruchomości są atrakcyjne zwykle tylko dla dewelopera ;) Ekonomiści oczekują, że RPP utrzyma stopy procentowe na obecnym poziomie w nadchodzących okresach, co będzie w dalszym ciągu pobudzało popyt i przełoży się na wzrost cen - no... nie ma to jak pobudzanie popytu tanim kredytem. Potem się podniesie stopy i będzie pięknie ;) A tak w ogóle, to RPP miałaby zacząć podnosić stopy w połowie przyszłego roku. Jak to wpłynie na popyt? ;) Ustawa deweloperska itd. - ona nie przeszkadza specjalnie w budowie. Jeśli ktoś chce budować tylko z pieniędzy klientów (co się już na szczęście rzadko zdarza), to może założyć w banku rachunek powierniczy otwarty. Jeśli żaden bank nie będzie go chciał firmie założyć, to raczej lepiej niż gorzej - skoro bank nie chce na firmie zarobić, to znaczy, że nie jest ona godna zaufania i nie powinna dostać jakichkolwiek pieniędzy od klientów. Poza tym, w cywilizowanych krajach sprzedaje się gotowe produkty, a nie obietnice ich wyprodukowania - z tym należałoby skończyć raz na zawsze. Czy to wpłynie na zmniejszenie oferty? Może... ale odpadnie oferta, która jest bardzo podejrzana. Z kwartału na kwartał spada oferta na rynku pierwotnym - przypomnijmy sobie pierwszy wykres z tego wpisu. Liczba mieszkań w ofercie rzeczywiście spada... problem polega na tym, że deweloperzy nadal budują więcej niż sprzedają, co każe sądzić, że ten spadek jest efektem nagłego wzrostu oferty tuż przed wejściem w życie ustawy deweloperskiej, w celu ominięcia jej zapisów. Niektórzy deweloperzy mają w budowie więcej mieszkań niż w ofercie - podejrzewałbym, że te, które są w budowie, a nie ma ich w ofercie, były (czysto teoretycznie) w ofercie przed wejściem w życie ustawy (a teraz już w niej nie są). Bo jak inaczej wytłumaczyć spadek oferty, kiedy buduje się więcej niż sprzedaje? Żeby nie być gołosłownym posłużymy się danymi GUS: W tabeli widać, że w okresie styczeń-październik deweloperzy rozpoczęli budowę prawie 44 tys. mieszkań. Sprzedali w tym czasie około 30 tys. (mimo całego tego "ożywienia"). Dlatego koncepcja o (realnym) spadku oferty jest mocno podejrzana. Skoro zaczyna się budować więcej niż się sprzedaje w tym samym czasie, to dlaczego oferta ma maleć? Wszystko to ładnie się wyjaśni, kiedy przestaniemy obserwować wpływ ustawy deweloperskiej na wielkość oferty, który znacznie zaciemnił obraz poprzez jej skokowy wzrost w 2-kwartale 2012 i późniejszy spadek (wynikający z dokładnie tych samych, zupełnie oderwanych od rzeczywistości, przesłanek). Dodatkowo, wg danych GUS, deweloperzy rozpoczęli budowę w październiku aż o 34% więcej mieszkań niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Jak widać, chłopaki szybko reagują na "ożywienie" i chcą zdążyć przed nadejściem "odroczonego popytu" ;) Z danych historycznych GUS wynika, że deweloperzy w ostatnich latach zaczynali zwykle budowę 50-60 tys. mieszkań rocznie. Dopóki sprzedaż nie przekroczy 14-15 tys. mieszkań kwartalnie, dopóty nie będzie dało się uzasadnić twierdzenia, że (prawdziwa) oferta się zmniejsza. Nie zapominajmy też o fakcie, że z każdym rokiem sumaryczna liczba mieszkań jest w Polsce większa o około 140 tys. A liczba ludności jest coraz mniejsza... Kiedyś deweloperzy przestaną budować, bo nie będzie dla kogo - ich oferta rzeczywiście spadnie (w okolice 0), ale nic z tego nie będzie wynikało, bo mieszkań i tak będzie aż nadto. MdM będzie powodem podwyżek cen - komedia :) Przywołam więc po raz kolejny tabelę z limitami i aktualnymi cenami. Może tam, gdzie limit jest znacznie wyższy niż średnia ofertowa, to rzeczywiście cena jakoś tam wzrośnie... ale takie miejsca stanowią margines rynku (coś mi się wydaje, że akurat w Gorzowie i Zielonej Górze to Polnord nie buduje ;) W pozostałych miastach MdM będzie raczej "promował" spadki. Program MdM będzie stanowił czynnik hamujący wzrost cen w segmencie popularnym - skoro już założyć wzrosty, to MdM rzeczywiście będzie je hamował. Ale... jakie wzrosty? :) Tomasz Stoga, PROFIT Development: "Wprowadzenie programu MdM może sprawić, że w ujęciu statystycznym ceny mieszkań spadną. – Jednak realnie możemy się spodziewać, iż najbliższe miesiące przyniosą raczej lekki wzrost cen w stosunku do tych, z jakimi mieliśmy do czynienia w mijającym roku – uzupełnia. – Wpływ na to ma kilka czynników. Jednym z nich jest ogólna sytuacja makroekonomiczna - podaż i popyt są zrównoważone, a zatem nie pojawiają się szczególne przesłanki mogące powodować znaczny spadek cen. Dodatkowo, wejście w życie ustawy deweloperskiej sprawiło, że wiele mniejszych podmiotów zniknęło z rynku, wzmocnili się zaś więksi gracze. Mamy więc do czynienia z konsolidacją rynku deweloperskiego, co także nie pozostaje bez wpływu na oferowane ceny mieszkań." W związku z MdM ceny w ujęciu statystycznym spadną, a realnie wzrosną - brzmi trochę jakby z "Misia" i nie wiem, jak to rozumieć, więc komentarz pozostawię czytelnikom ;) Podaż i popyt są zrównoważone - śmiem twierdzić, że nadal jest inaczej, o czym pisałem wyżej. Wpływ ustawy deweloperskiej - też pisałem wyżej. Co ciekawe, w związku z ustawą mieli bankrutować mali deweloperzy, a tymczasem zbankrutował GANT (jeden z największych). Przyglądając się ustawie widać, że ona w praktyce bardzo niewiele zmienia. Nadal można budować za pieniądze klientów, co i tak jest bez znaczenia, bo prawie nikt tak nie robi (większość buduje na kredyt albo sprzedaje obligacje), a klienci też jakoś są bardziej skłonni kupować gotowe mieszkania niż obietnice ich wybudowania (może niedługo słynna "dziura w ziemi" pozostanie już tylko słodkim wspomnieniem - w końcu nie załapała się nawet do naszego słownika mieszkaniowego ;) Bliżej nieznani eksperci (źródło: "Liczba mieszkań w ofercie deweloperów jest najniższa od czterech lat - oceniają eksperci. Spada liczba wydawanych pozwoleń na budowę i gotowych do sprzedaży mieszkań. Deweloperzy nie widzą potrzeby dalszych obniżek cen ze względu na duży popyt." Liczba mieszkań w ofercie najniższa od 4 lat - rzut oka na pierwszy wykres z wpisu i widać, że coś z tym twierdzeniem jest nie tak ;) Spada liczba pozwoleń i mieszkań w sprzedaży - liczba pozwoleń rzeczywiście spada, ale nadal jest sporo wyższa niż sprzedaż. O samej sprzedaży pisałem wyżej. Deweloperzy nie widzą potrzeby obniżania cen ze względu na duży popyt - a czy oni kiedykolwiek widzieli potrzebę obniżania cen? :) Za to potrzebę podnoszenia widzieli zawsze i im jeszcze nie przeszło. GANT też nie widział potrzeby obniżania cen... może syndyk ją zobaczy? ;) Jacek Bielecki, b. dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich: "Dane GUS potwierdzają obserwowane od roku tendencje na rynku nieruchomości - spada liczba wydawanych pozwoleń na budowę i oddanych mieszkań do użytku. To oznacza, że budownictwo deweloperskie wyhamowuje. Bielecki spodziewa się, że w połowie przyszłego roku oferta deweloperów będzie równa popytowi, a do tej pory go przewyższała. To - jego zdaniem może, ale nie musi oznaczać wzrostu cen nieruchomości. To, czy ceny nieruchomości pójdą w górę, będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej kraju, a także od dostępności kredytu hipotecznego, który jest głównym czynnikiem, kształtującym popyt na mieszkania. Jeżeli ta dostępność będzie na obecnym poziomie, to ceny nieruchomości wzrosną. Na pewno nie ma co liczyć na spadek cen lokali, bo zrównoważony rynek (oferta deweloperów równa popytowi) na to nie pozwoli." Spada liczba pozwoleń i mieszkań oddanych do użytkowania - prawda. Ale, jak już pisałem, nadal jest sporo wyższa niż wielkość sprzedaży. Liczba rozpoczętych budów już jakoś nie spada, a liczba niesprzedanych mieszkań wciąż ogromna (patrz 1 wykres z wpisu). W połowie roku oferta będzie równa popytowi, co może, ale nie musi spowodować wzrost cen - trzeba by zapytać, co znaczy ta równość. Jeśli liczba rozpoczynanych/oddawanych mieszkań miałaby być równa liczbie sprzedawanych, to sprzedaż musi wzrosnąć jeszcze o 50% względem "ożywienia" z ostatniego kwartału. Śmiem w to wątpić ;) O ile mi wiadomo, to cena rośnie, jak popyt przewyższa podaż (i maleje w odwrotnych okolicznościach). Jak popyt jest równy podaży, to cena zwykła się utrzymywać - ale może w Związku Banków Polskich znają jakieś inne podstawy ekonomii. Czy ceny pójdą w górę, to będzie zależało od sytuacji makroekonomicznej oraz od dostępności kredytu; jeśli dostępność pozostanie na obecnym poziomie, to ceny wzrosną - ceny zawsze zależą od dostępności kredytu (ściślej rzecz biorąc, od wysokości oprocentowania oraz od maksymalnego LTV). Sytuacja makroekonomiczna raczej się specjalnie nie zmieni w ciągu kliku miesięcy (chyba że zbankrutuje Hiszpania, albo USA, ale to nie wpłynie korzystnie na wzrost cen ;) Nie bardzo rozumiem, dlaczego dostępność kredytu na obecnym poziomie miałaby spowodować wzrosty. Generalnie, w typowych warunkach, do których zawsze zmierza rynek, mieszkania kupowane na kredyt kosztują (w sensie wysokości raty) mniej więcej tyle, ile ich wynajem. Aktualnie ta relacja zachodzi w Warszawie dla poziomu cen w okolicach 6 tys. za metr (w dużym urposzczeniu). Stopy procentowe raczej już nie spadną (aktualnie zakłada się, że będzie wręcz przeciwnie), dlatego obstawiałbym, że dostępność kredytu na aktualnym poziomie nie pogłębi jeszcze bardziej różnicy na niekorzyść kupna. Jeśli pojawią się mieszkania wynajmowane przez państwo (BGK) lub firmy prywatne, wynajem stanie się jeszcze bardziej opłacalny (poprzez spadek cen i wzrost "jakości" oferty) - szerzej na ten temat w dalszej części wpisu. Wprowadzenie rekomendacji SIII wpłynie niekorzystnie (z punktu widzenia banków) na dostępność kredytu - ciężko obronić tezę, że przy aktualnej dostępności kredytu ceny wzrosną. A tezę, że tak będzie przy gorszej dostępności, obronić jeszcze trudniej. Nie ma co liczyć na spadek cen, bo zrównoważony rynek na to nie pozwoli - eee... tam, liczyć zawsze można ;) Przed chwilą czytaliśmy, że na zrównoważonym rynku ceny wzrosną, teraz czytamy już tylko, że nie spadną (chociaż to się w sumie nie wyklucza ;) Tak, czy inaczej, jeśli sprzedaż znacząco nie wzrośnie (o co może być trudno bez kredytów z LTV100%), to rynek się tak szybko nie zrównoważy. Na rynku wynajmu oczywiście też ożywienie (i znowu nasza Zuza!). W artykule: czytamy, że wynajem znowu(!) podrożał. W ciągu roku nawet o 7%, czyli 130 złotych. Całkiem sporo, nieprawdaż? No to rzut oka na dane dla poszczególnych miast i okazuje się, że wynajem (ofertowo) niby podrożał... ale właściwie tylko w Katowicach i Bydgoszczy. Ciekawe, jaki procent rynku stanowią te 2 miasta - na moje oko nie przekraczają łącznie 10%... a "małe" rynki mają w swoim zwyczaju prezentować spore wahania. Zdaje się to potwierdzać kolejna tabela, bo jeszcze w lipcu dane wyglądały tak: W Katowicach był "wzrost" o 1%, a w Bydgoszczy spadek(!) o 4%. Należy też zwrócić uwagę, że prezentowane wartości to średnie ofertowe, które zupełnie do niczego się nie nadają. W końcu w Warszawie, za miesięcznie można spokojnie wynająć mieszkanie 4-pokojowe, albo takie, które zaczyna już przypominać prawdziwy apartament. Z pewnością nie jest to cena, w okolicy której dokonuje się największej liczby transakcji (co sugerowałoby określenie "średnia") - w Warszawie powinno to być mniej więcej złotych. Zdecydowanie lepsza byłaby mediana, ale tej jakoś nigdy nie spotkałem przy okazji tabelek z cenami wynajmu. Dodatkowo, analizowanie cen akurat z października jest dosyć niebezpieczne - problem z tym miesiącem polega na tym, że ceny są z reguły najwyższe w roku (i prezentują największe wahania). Wynika to z oczywistego faktu, że we wrześniu do dużych miast zjeżdżają studenci, którzy korzystają raczej z tańszych ofert i te znikają w pierwszej kolejności. Na końcu zostają oferty droższe, a z roku na rok zostaje ich coraz więcej (z racji spadającej liczby studentów). Niestety, nieprędko doczekamy się wiarygodnych danych na temat rynku wynajmu, bo jego spora część działa w szarej strefie (w końcu 18% podatku piechotą nie chodzi ;) Danymi na temat legalnych transakcji dysponują urzędy skarbowe, ale jeszcze nie widziałem, żeby chciały się nimi podzielić. Jednak na rynku wynajmu spodziewam się ożywienia. Tyle, że nie chodzi o ożywienie, związane ze wzrostem cen (wzrost cen w ogóle nie kojarzy mi się z ożywieniem - jak cena czegoś spada, to ludzie mają szansę więcej tego kupić - to chyba jest właśnie ożywienie, nieprawdaż?). Niedawno "klepnięta" została ustawa o MdM, która zawiera w sobie jeden bardzo ciekawy zapis, który może mieć dla rynku nawet większe znaczenie niż wszystkie te dopłaty dla deweloperów z naszych podatków. Otóż ustawa rozszerza możliwość zawierania umów o tzw. "najem okazjonalny" z osób fizycznych także na przedsiębiorców. Najem okazjonalny to sposób na obejście absurdalnej ustawy o ochronie lokatorów - dwie strony zawierają umowę wynajmu, w której przyszły mieszkaniec podpisuje oświadczenie o dobrowolnym poddaniu się eksmisji w razie niespełnienia warunków umowy (brak płatności, niszczenie mieszkania itd.). Całość jest potwierdzona dokumentem u notariusza i w praktyce pozwala szybko i sprawnie pozbyć się niechcianego lokatora. Najem ten ma jeszcze jedną zaletę - podatek od takiego dochodu oprocentowany jest stawką (a nie, jak to zwykle bywa, 18%). Prywatni właściciele mieszkań rzadko z tego korzystają - pewnie trochę z racji niewiedzy i w sporej części dlatego, że cała transakcja musi odbyć się "legalnie" (nie da się uniknąć podatku dochodowego). Jednak rozszerzenie tej ustawy na firmy umożliwi wreszcie prowadzenie przez nie wynajmu na większą skalę. Tego typu zmiana była konieczna chociażby dla planowanego "Funduszu mieszkań na wynajem", prowadzonego przez BGK (o tym przekręcie pisałem w jednym z wcześniejszych wpisów). Ale nie tylko on będzie beneficjentem tej ustawy. Od teraz każda firma będzie mogła "bezstresowo" wynajmować mieszkania. O ile nie bardzo opłaca się kupowanie mieszkań na wynajem (także przez firmy), o tyle sprawa wygląda zupełnie inaczej w przypadku deweloperów, którzy mają mieszkania "po kosztach", czyli z reguły w okolicach 50% ich ceny sprzedaży. Wtedy rentowność wynajmu jest 2 razy wyższa niż wartości dla tych, którzy muszą od dewelopera mieszkanie kupić (6-7% w skali roku to aktualnie całkiem nieźle). Oczywiście nie tylko deweloperzy mogą w ten sposób wynajmować mieszkania. Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której fundusze inwestycyjne (a może OFE?) inwestują środki w tego typu biznes - oczywiście tylko pod warunkiem, że ktoś im zbuduje mieszkania bez pośrednictwa dewelopera, które znacząco podnosi koszty. Nie jest to specjalnie trudne, bo dokładnie tak działa większość firm deweloperskich - kupuje grunt i wynajmuje generalnego wykonawcę, który zajmuje się budową. Deweloper w ogólności nie buduje "własnymi rękoma" - jest po prostu firmą, zajmująca się pozyskaniem kapitału, kupnem gruntu, znalezieniem wykonawcy, marketingiem i "synchronizacją" całego procesu (aż dziw bierze, że za taką usługę pobiera czasem wynagrodzenie w wysokości połowy wartości mieszkania ;) Jak widać, z pozoru niepozorny zapis w ustawie wprowadzającej MdM może mieć przełomowe znaczenie na rynku wynajmu mieszkań. Być może wreszcie doczekamy profesjonalnego wynajmu na dużą skalę - jeśli tak będzie, spowoduje to spore ożywienie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na rynku. Zmusi to aktualnych (prywatnych) właścicieli mieszkań na wynajem do podniesienia jakości oferty (lub obniżenia cen) - tak, czy inaczej, będzie im bardzo trudno konkurować na rynku z firmami, których koszty "pozyskania" mieszkań mogą przypominać ceny sprzed początków bumu kredytowego (czyli nawet dwukrotnie niższe od tych, które trzeba zapłacić teraz). Dodatkowo, firma wynajmująca mieszkania na większą skalę wydaje się mieć przewagę, jeśli chodzi o koszty utrzymywania mieszkań i ich remontów (zwłaszcza, jeśli byłaby właścicielem całych budynków). Podsumowując dzisiejszy wpis... nieco lepsza sprzedaż w 3-kwartale tego roku zmobilizowała deweloperów i ich kolegów do ogłoszenia ożywienia. Wieszczone są wzrosty cen, a klienci mają się rzucić na drożejące kwadraty, niczym wygłodniałe wilki. Przy tym wszystkim oferta deweloperów, którzy mają mnóstwo wybudowane i szybko mogą jeszcze większe mnóstwo dobudować, ma się szybko kurczyć, zmuszając klientów do rywalizacji o te cuda współczesnej myśli architektonicznej. Niektórzy widzą wzrosty nawet dzięki MdM (który na największych rynkach będzie miał niższe limity niż cena większości oferty ;) Wprowadzenie wymaganego wkładu własnego oraz bardzo prawdopodobny wzrost stóp procentowych w przyszłym roku zdają się na razie nie zaburzać sielankowego obrazu. O ile nikt nie jest prorokiem i nie jest w stanie przewidzieć, jakie ceny będą za rok, o tyle można się posiłkować argumentami, które są dobre, bądź słabe. Przeglądając wypowiedzi deweloperów nie natrafiłem niestety na żaden dobry. Z racji wyjątkowo niskich stóp procentowych i nagonki na koniec kredytów bez wkładu własnego spodziewam się, że do końca roku sprzedaż będzie niezła, ale od przyszłego roku (a tym bardziej od kolejnego) sprzedaż może niemile zaskoczyć deweloperów. Zwłaszcza tych, którzy nie będą mieli w swojej ofercie mieszkań, spełniających wymogi MdM. Jeśli upowszechni się wynajem przez państwo/prywatne firmy, to obraz rynku może być jeszcze ciekawszy. Jak widać, sprawa jest rozwojowa, a my, po przeczytaniu/napisaniu całego tego długiego wpisu, znowu niczego konkretnego nie ustaliliśmy ;)
Dzwonki W Domach Z Betonu - Pro8L3M: Bawimy się z kolegami, ręce mamy jak czarne węgle Bawimy się podobnymi autami, podobnie ubrani i te same meble Mamy nie ma już z nami, a między dwójkami mam dziurę po zębie Gdy wszyscy płakali ja chciałem się bawić, no bo w sumie jest w niebie
Ogromną zaletą żelbetu jest to, że wykonane z niego elementy konstrukcyjne mogą tworzyć jednolitą całość, czyli monolit. Nie da się tego osiągnąć na przykład przy budowie domu z drewna czy stali. Ale nawet laik zdaje sobie sprawę, że nie da się zabetonować za jednym razem całej żelbetowej konstrukcji domu – do fundamentów, przez słupy, stropy i schody, aż po wieńce dachowe. Zrozumiałe jest, że nawet jeśli żelbetowa konstrukcja domu została zaprojektowana jako całość, jej wykonywanie musi przebiegać etapami, wraz ze wznoszeniem bryły budynku. Miejsca, w których celowo zakończono betonowanie – połączonych ze sobą wspólnym zbrojeniem – elementów, nazywane są przerwami roboczymi. Najlepiej, jeśli są one zaplanowane, a nie wypadają przypadkowo (bo akurat skończył się beton przywieziony dzisiaj na budowę lub zrobił się już wieczór). Ważne też, żeby nie wygładzać betonu w miejscu, w którym będzie się on łączył z nowym, lecz pozostawić go w miarę nierównym i chropowatym (Fot. 1). Dobrze też, jeśli z jego powierzchni będą wystawać ziarna kruszywa, które zazębią się później z nowo ułożonym betonem. Osoby szczególnie staranne mogą też, bezpośrednio przed ułożeniem nowej mieszanki betonowej, powlec powierzchnię „starego” betonu warstwą zaczynu cementowego. Betonowanie po przerwie Jeśli przerwa w betonowaniu trwała na przykład trzy dni lub dłużej, to powierzchnię wcześniej ułożonego betonu trzeba odpowiednio przygotować do łączenia ze świeżą mieszanką. W tym celu należy z miejsca styku usunąć luźne ziarna kruszywa oraz białawą warstewkę mleczka cementowego, która znacznie zmniejsza przyczepność świeżego betonu. Można to zrobić za pomocą przecinaka i młotka lub szlifierki kątowej. Oczywiście po tych zabiegach należy – przed kontynuowaniem betonowania – dokładnie oczyścić i odpylić powierzchnię styku, a następnie starannie ją nawilżyć, by „stary” beton nie odciągał wody z nowego. Gdy przerwa w betonowaniu jest krótsza i trwa – w zależności od pogody – od 6 do 12 godzin, to warstewkę świeżo stwardniałego mleczka da się zazwyczaj usunąć z powierzchni „starego” betonu za pomocą twardej szczotki drucianej. Dla lepszego połączenia nowego fragmentu konstrukcji z wykonanym wcześniej, dobrze jest też – w kilka godzin po zakończeniu pierwszego etapu betonowania – miejsce przerwy roboczej porysować za pomocą jakiegoś ostrego narzędzia. Inaczej należy postępować, gdy kolejny etap betonowania następuje po krótkiej, nie przekraczającej 2-3 godzin przerwie. Miejsca styku nowego betonu ze „starym” nie należy wtedy specjalnie przygotowywać, a raczej zadbać o to, by podczas tych prac nie uszkodzić powierzchni tego ułożonego wcześniej, w którym cement nie zdążył jeszcze do końca związać. Dlatego pierwszą warstwę świeżej mieszanki betonowej należy w miejscu przerwy roboczej układać ostrożnie i zagęszczać delikatnie. Uwaga! Na nic zdadzą się te wszystkie zabiegi, jeśli do zrobienia zarówno starego, jak i nowego betonu nie użyliśmy pewnego cementu z cementowni. Ten, przygotowany z pseudocementu, nazywanego mieszanką cementowo-popiołową, nie gwarantuje odpowiedniej wytrzymałości i trwałości zrobionym z niego konstrukcjom. Tym bardziej więc nie sprawdzi się w takich miejscach szczególnych jak przerwy robocze i nie zapewni dobrego połączenia starego betonu z nowym – w niektórych elementach konstrukcyjnych może to nawet powodować obniżenie ich nośności. Miejsca przerw roboczych Gdy konstrukcje żelbetowe są bardziej skomplikowane, to przerwy robocze powinny być zaznaczone w projekcie konstrukcyjnym. W domach jednorodzinnych – zwłaszcza przy zastosowaniu typowych rozwiązań – miejsca, w których można przerwać betonowanie elementów konstrukcyjnych, wybierane są zwykle intuicyjnie, choć nie bez znaczenia są tutaj także wiedza i doświadczenie wykonawcy. Takim pierwszym miejscem przerwy roboczej są ławy fundamentowe, gdy ściany na nich będą wykonane w deskowaniu jako monolityczne (Fot. 2). Podczas betonowania ław górną powierzchnię odsadzek, czyli ich poszerzenia poza obrys ścian fundamentowych, wykańcza się na gładko, co ułatwi ich późniejsze izolowanie przed wilgocią. Natomiast w środku – tam, gdzie ławy zostaną zbrojeniem połączone ze ścianami fundamentowymi – pozostawia się beton o nierównej, chropowatej powierzchni. Jeśli w ścianach parteru zaprojektowano słupy żelbetowe, na przykład ze względu na spotykające się w narożu okna, to ich zbrojenie kotwi się w ścianach fundamentowych (Fot. 3), a je same betonuje później, robiąc przerwę roboczą na poziomie wierzchu fundamentów. Ze względu na wystające z fundamentu pręty zbrojeniowe, nie da się w tym miejscu ułożyć poziomej izolacji przeciwwilgociowej z papy asfaltowej. Można ją jedynie wykonać ze specjalnych preparatów – elastycznych mas uszczelniających. Jeśli nad parterem zaprojektowano strop gęstożebrowy, to słup narożny betonuje się zwykle razem z belkami nadprożowymi do poziomu wieńca (Fot. 4), robiąc w tym miejscu przerwę roboczą, a po stwardnieniu betonu układa się na nadprożach stopki częściowo prefabrykowanych belek stropowych. Ponieważ grubość wieńca stropowego i wysokość nadproży są zazwyczaj podobne, to styk betonu wypada mniej więcej w połowie belki powstałej z ich połączenia, co jest korzystne z konstrukcyjnego punktu widzenia (pod obciążeniem tam właśnie są najmniejsze naprężenia). By zachować ciągłość tego połączenia, gwarantującego współpracę stropu i nadproża, zbrojenie wieńca obwodowego jest w tym miejscu połączone strzemionami ze zbrojeniem belek nad oknami. Zasadę tę na najlepiej ilustruje dwuetapowo betonowana belka klatki schodowej (Fot. 5), komunikacyjnie łączącej parter i piętro. Dzięki temu, że belka ta została najpierw zabetonowana do połowy swojej wysokości, można na jej dolnej części ułożyć nie tylko częściowo prefabrykowane belki stropowe, ale też zbrojenie górnego biegu schodów. * * * W zależności od rodzaju i wielkości konstrukcji żelbetowych, przerwy robocze w ich betonowaniu mogą wypadać w różnych miejscach. Jeśli tylko nie są one przypadkowe, a styk wcześniej ułożonego betonu z nowym odpowiednio przygotowany, ich obecność nie ma wpływu ani na nośność, sztywność i trwałość elementów, ani też na monolityczność, czyli ciągłość ich połączeń. Oczywiście dotyczy to jedynie tych konstrukcji żelbetowych, które zostały wykonane z mieszanki betonowej przygotowanej z pewnego cementu, wyprodukowanego w cementowni. Materiał promocyjny Stowarzyszenie Producentów Cementu Zobacz filmy DOBRY BETON DO BUDOWY DOMU
Instalowanie grzejników żeliwnych na masywnych ścianach wykonanych z cegły czy betonu nigdy nie było większym problemem, ale w domach wykonanych w technologii modułowej, tj. z lekkich materiałów, trzeba wykorzystać odpowiedni rodzaj zawieszenia, ze specjalnym usztywnieniem ściany. Jak odpowietrzyć grzejnik żeliwny?
Z facebookowego profilu PRO8L3Mu: “Moc tego kawałka uderzyła mnie dopiero po jego napisaniu – nie kminiłem długo, po prostu to zrobiłem. Po nagraniu prewki przeczytałem tekst i wyobraziłem siebie grającego to na koncercie. Pomyślałem: kurwa nie chciałbym tam stac na tej scenie i sie rozpłakac. Wahałem się też przez chwilę, bo jest to trudna i osobista historia. Z drugiej strony bardzo cenię tego typu przekaz, więc po przegadaniu tematu z Piotrkiem uznaliśmy, że warto czymś takim otworzyć album. Jeśli chodzi o flow to nie chciałem za bardzo kombinować, rym na 3,5 i po temacie. Natomiast przy pierwszych tejkach nagrywkowych nawijałem udając intonacje dziecka, ale brzmiało to komicznie, więc zastosowałem po prostu delikatną arytmię zamiast dziecięcej interpretacji. To sugerowało, że mówi to dziecko, jednak ustami dorosłego człowieka. Inspiracją do całej kompozycji był legendarny numer Martyny i Andrzeja Jakubowiczów pt. “W domach z betonu nie ma wolnej miłości”. W oparciu o sampel zbudowaliśmy refren, ale fragmenty możecie usłyszeć także we wstępie do kawałka. Poza samplami położyliśmy dużo brzmień rodem z syntezatorów z lat 80, a bit to 100% analogowy automat perkusyjny. Bit powstał pod wpływem impulsu w trakcie jednej sesji studyjnej. Jest to jeden z ostatnich bitów jakie wyprodukowaliśmy na ten album. Muzykę ilustrują autentyczne zdjęcia z naszych rodzinnych archiwów." What is W Domach Z Betonu about? The protagonist wakes up later than usual and starts her day by dancing around her room. She realizes that in houses made of concrete, there is no free love, only marital relationships and promiscuous acts. The protagonist sees her neighbor, who has a cat and a bike, standing still by the window and decides to Kochamy je za świetną lokalizację, nienawidzimy za nieznośną ciasnotę. Ich powstanie zawdzięczamy jednemu człowiekowi. Architekt był jednak przekonany, że jednostka mieszkaniowa w całości może zastąpić tradycyjne miasto i jest jedyną receptą na przeludnienie. Jego zdaniem w tej sytuacji tylko upakowanie ludzi w wieżowcach i rozdzielenie ich od siebie przestrzeniami zielonymi mogło rozwiązać problem. Uparcie dążył do realizacji pilotażowego projektu. Dzięki wsparciu ministra do spraw odbudowy otrzymał kolejną szansę – w Marsylii. Była końcówka lat 40. ubiegłego wieku, a jego propozycje nadal budziły szok. Kuchnie i schludne balkony nie były niczym dziwnym, ale supermarket na siódmym piętrze olbrzymiego bloku? Prasa miała używanie: projekt nazwano „króliczą kolonią” i „domem wariatów”. Podwykonawcy w obawie o utratę reputacji nie chcieli dostarczyć zamków do drzwi, a urzędnicy bali się, że w dużym zagęszczeniu szybko wybuchnie epidemia zarazy, a ponadto może ono wpłynąć źle na relacje międzyludzkie. Corbusier bronił się na konferencji prasowej, zapewniając, że w takim skupisku można dobrze funkcjonować. Przewidział, że ludzie będą zakładać wspólnoty mieszkaniowe i pomagać sobie nawzajem. To przekonanie wynikało z obserwacji francuskiej ulicy, pełnej przejawów życzliwości. Dlaczego te zwyczaje nie miałyby przenieść się do budynków? Triumf egocentryka Dopiął swego. 14 października 1952 r. otwarto pierwszą jednostkę mieszkaniową, a Corbusier uznał to wydarzenie za początek nowej epoki. Budynek składał się z 337 mieszkań rozmieszczonych na 12 piętrach. Cała konstrukcja była wsparta na ogromnych słupach. W środku znajdowały się także sklepy, siłownie, poradnie medyczne, a na dachu taras dostępny dla wszystkich mieszkańców. Po wprowadzeniu się do tego domu marzeń nie wszyscy byli jednak zadowoleni. Lokatorzy narzekali na ciasnotę, brak okien w łazienkach i niewydolny system wentylacyjny. Corbusier był jednak dumny z siebie i zapewniał, że dał ludziom to, czego potrzebowali: „słońce, przestrzeń i zieleń”. Do budynku rzeczywiście wpadało dużo światła, a wokół niego powstał park. Pomimo krytyki we Francji zaczęły pojawiać się kolejne jednostki mieszkaniowe. Egocentryczny architekt zaskoczył wszystkich swoją wrażliwością na rodzinę. To głównie dla niej zaprojektował budynek w Rezé. Dwupoziomowe mieszkania były wyposażone w sprytne udogodnienia: owalne drzwi do kabiny prysznicowej, specjalne okienko w kuchni, służące do odbierania mleka, i otwory pośrodku stopni schodów, skonstruowane z myślą o dzieciach uczących się chodzić. To właśnie dla najmłodszych w okolicach budynku architekt zaprojektował sztuczny staw, przy którym mogli karmić kaczki. Kolejne, ulepszone wersje Unité d’Habitation powstały w Berlinie, Brey i Firminy, zyskując popularność w Europie. Corbusier cieszył się, że rozwiązał powojenny problem deficytu mieszkań, a piękno i praktyczność jego koncepcji nowoczesnego życia stały się dostępne dla mas. Krytykujący go wcześniej amerykańscy dziennikarze w 1961 r. na łamach „Time” okrzyknęli go najwybitniejszym architektem świata. Corbusier nie dożył jednak ostatecznego triumfu blokowisk. Umarł w 1965 r., a dopiero w kolejnych latach wzorowane na jednostce mieszkaniowej budynki zaczęto wznosić także w Nowym Jorku, Chicago, Filadelfii i St. Louis oraz w państwach bloku sowieckiego. Modyfikowane przez następnych architektów przetrwały do dzisiaj i tak jak chciał szwajcarski projektant, tworząc coraz większe skupiska, zaczęły wypierać tradycyjne zabudowy miast. Wielu negatywnie ocenia ten proces, ale czy był inny sposób, żeby nadążyć za szybkim rozwojem metropolii? Architekci do dzisiaj kruszą o to kopie. Nie mogą jednak zaprzeczyć faktowi: Corbusier bardzo szybko rozwiązał problem spędzający sen z powiek miejskim decydentom na całym świecie.• Anthony Flint, Le Corbusier. Architekt jutra, Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2017. Jak każdy kredyt w systemie rezerwy cząstkowej, także kredyt mieszkaniowy udzielany jest w ramach mechanizmu kreacji pieniądza - zauważmy, że w związku z wypłatą kredytu nikomu (ani bankowi, ani pozostałym depozytariuszom) pieniędzy nie ubywa, za to przybywa ich kredytobiorcy w momencie wypłaty. W związku z tym całkowita pula Fenomen betonowego wykończenia ścian – w których wnętrzach może się sprawdzić?Beton na ściany to coraz częściej wybierany materiał wykończeniowy. Zawdzięcza to swoim wartościom wizualnym, które obecnie są niezwykle pożądane w dekorowaniu wnętrz. Jest minimalistyczny, dlatego fajnie sprawdza się w kuchniach urządzonych w stylu nowoczesnym i wybierany jest przez właścicieli dużych kuchni, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zastosować go również w tych mniejszych. Jest to bowiem kwestia indywidualna, która zależy od wizji danej osoby. Zalety zastosowania betonu na ścianie w kuchniWykorzystanie betonu na ścianie w pomieszczeniu kuchennym ma wiele plusów. Odnoszą się one zarówno do jego funkcjonalności, jak i do wyglądu. Jego zalety to i odporność na uszkodzenia mechaniczne – możemy to zaobserwować zwłaszcza w miejscach, w których beton wykorzystany jest na podłodze. Po upuszczeniu na nią ciężkiego, beton nie ulega zniszczeniu;odporność na wysoką temperaturę – cecha ta jest niezwykle przydatna w pomieszczeniach kuchennych, ponieważ wykonywanie codziennych czynności w kuchni wiąże się z dość dużymi temperaturami;odporność na wodę – ta kwestia również jest niezwykle ważna. Gotując obiad, wodę na makaron czy herbatę narażamy nasze kuchenne ściany na oddziaływanie na nie pary wodnej. W przypadku betonu nie stanowi to żadnego problemu, ponieważ dzięki swoim właściwościom, nie chłonie on wody;możliwość tworzenia dowolnych kompozycji kolorystycznych, a także nadawania wybranej faktury;wysoki stopień izolacji akustycznej – dzięki temu sprawdzi się w niewielkich domach lub – tym bardziej – betonu jako materiału wykończeniowego ścian w kuchniBeton, jako materiał wykończeniowy ścian w kuchni, oprócz zalet, ma także – jak każdy – wady. Są to przede wszystkim kwestie tego, że:jest ciężki, przez co zastosowanie go na ścianie wymaga zadbania o odpowiednie mocowania – jest to niezwykle ważne, ponieważ zapewnia nam samym oraz wszystkim pozostałym domownikom bezpieczeństwo;jest zimny – może sprawić, że pomieszczenie nie będzie przytulne, a to z kolei może stanowić niemały problem w niektórych wnętrzach. Osoby, które są tradycjonalistami i dla których kuchnia jest „sercem domu”, często z tego względu rezygnują z zastosowania betonu na ścianach w swoim pomieszczeniu kuchennym;może chłonąć tłuste substancje, o co dość łatwo w kuchni, dlatego niezwykle ważne jest, aby impregnować go specjalnym środkiem do betonu. Dzięki temu mamy szansę zapobiec powstawaniu nieestetycznych plam na naszych ścianach. Koszt wykończenia ścian w kuchni betonemJednym z podstawowych pytań, jakie zadadzą sobie osoby decydujące się wykończenie ścian w kuchni betonem, jest: jaka będzie kwota tego przedsięwzięcia. Niestety, nie da się jednoznacznie określić sumy, jaką trzeba na to przeznaczyć. Wszystko to zależy bowiem od wielkości kuchni, a dokładniej od powierzchni ścian, na których ma znaleźć się opisywany materiał, a także od rodzaju betonu, jaki zostanie wybrany. Dopiero po dokonaniu szczegółowych pomiarów możliwe jest stwierdzenie, ile nas to wyniesie. Jaka jest alternatywa betonu na ścianach w pomieszczeniu kuchennym?Bardzo często spotykana jest sytuacja, w której niektóre osoby twierdzą, że podoba im się wykorzystanie betonu na ścianach w kuchni, jednak u siebie w domu nie zdecydują się na to rozwiązanie. Odstrasza ich cena, a nierzadko także sam fakt, że jest to beton – materiał, który niegdyś kojarzony był tylko z budowaniem bloków. Wówczas jedną z lepszych opcji jest wybór innego rodzaju wykończenia, które z wyglądu podobne jest do betonu. Na rynku jest bowiem dostępnych wiele materiałów, które do złudzenia imitują ten rodzaj kompozytu dodatki wybrać do kuchni z betonem na ścianach?Kuchnia, w której na ścianach został wykorzystany beton, często jest pomieszczeniem urządzonym w stylu nowoczesnym. Dodatki również powinny wpasowywać się w konkretną ścieżkę dekoratorską. Beton dobrze komponuje się z drewnem – zarówno tym jasnym, jak i ciemnym – dlatego warto stawiać na taki materiał podczas wyboru drobnego wyposażenia lub ozdób. Może to być blat kuchenny, ale także np. doniczki na kwiaty lub zioła – co w kuchni będzie prezentować niezwykle fajnie. W domach z betonu. „W domach z betonu, nie ma wolnej miłości. Są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne. Cassanova tu u nas nie gości.”. Za każdym razem to mnie uderza. Płynie z tego jakaś taka beznadzieja, szarość deszczowego listopadowego wieczoru. Ludzie, którzy żyją razem, dzielą i mieszkanie i życie, ale właśnie Domy z prefabrykatów betonowych wzbudzają wśród inwestorów coraz większe zainteresowanie. Przede wszystkim ze względu na szybkość realizacji inwestycji. Proces stawiania budynku w stanie surowym zajmuje dosłownie kilka tygodni. Dobrze jest dowiedzieć się, jakie zalety posiadają domy z betonu, a także na jaką technologię najlepiej jest się zdecydować. Jeśli planujesz budowę domu, skorzystaj z usługi Szukaj Wykonawcy, dostępnej na stronie Kalkulatory Budowlane. Po wypełnieniu krótkiego formularza zyskasz dostęp do najlepszych ofert. Dom z prefabrykatów betonowych Mówi się o nich domy drukowane, ponieważ jeszcze kilkadziesiąt lat temu, nie wyobrażano sobie stawiania domów z gotowych modułów. Dziś to jest nie tylko możliwe, ale nawet coraz bardziej popularne. Domy z betonu stawiane są z gotowych prefabrykatów betonowych, a dokładniej z płyt betonowych. Ich ceny są porównywalne do budowy domów jednorodzinnych przy zastosowaniu tradycyjnych materiałów. Jeśli szukasz więcej informacji, sprawdź zebrane w tym miejscu artykuły o betonie. Domy z elementów betonowych posiadają następujące zalety: Krótki czas budowy - tzw. domy drukowane stawiane są w ciągu 3-4 tygodni. Natomiast ich wykończenie do stanu pod klucz zajmuje zaledwie kilka miesięcy. Dlatego posiadając wystarczający budżet inwestycja powinna potrwać maksymalnie 3-4 miesiąceMożliwość wykończenia w identyczny sposób, jak w przypadku tradycyjnego budownictwa - domy z elementów betonowych z zewnątrz oraz wewnątrz w niczym się nie różnią od tradycyjnych domów jednorodzinnych. Do ich wykończenia można zastosować te same materiały wybór projektów - dom z lanego betonu może przybrać tradycyjną, jak i również nowoczesną formę. Bogaty wachlarz projektów pozwoli na znalezienie dogodnej formy budynku uzależnienia prac budowlanych od warunków atmosferycznych - w odróżnieniu od tradycyjnego budownictwa mieszkalnego, budowa odbywa się bez względu na pogodęBrak niespodziewanych kosztów budowy - już przy zaakceptowaniu projektu, znamy dokładne koszty budowy domu w stanie surowym. Zmienne koszty mogą dotyczyć jedynie wykończenia budynku, czyli w czasie kiedy mamy możliwość podejmowania różnych zamówienia prefabrykatów, jeszcze przed wydaniem pozwolenia na budowę - dom z prefabrykatów betonowych może być realizowany zanim otrzymamy oficjalne pozwolenie na budowę. W ten sposób znowu przyczyniamy się do znacznie szybszej realizacji inwestycjiEnergooszczędność budynku - domy z betonu uchodzą za wyjątkowo energooszczędne. Wybudowane w odpowiedniej technologii mogą stać się nawet budynkami pasywnymi. Tutaj przykładem może okazać się keramzyt, czyli lekkie moduły zawierające w sobie pęcherzyki powietrza. Tak zwane domy drukowane wyróżniają się doskonałą izolacją termiczną oraz akustyczną. A może zainteresuje cię także ten artykuł o chudym betonie? Dom z prefabrykatów betonowych wyróżnia się następującymi słabymi stronami: Konieczność trzymania się jednej wersji projektu - dom z lanego betonu jest wykonywany pod zamówienie. Prefabrykaty produkuje się według wcześniej ustalonych wymiarów. Dlatego w czasie tego etapu domy drukowane w żaden sposób nie mogą być budowlana z możliwością wjazdu sprzętu ciężkiego - domy z elementów betonowych niosą kolejne utrudnienie w postaci transportu ciężkich modułów o bardzo dużych gabarytach. W związku z tym zbyt wąska lub ciasna działka może się przyczynić do uniemożliwienia prac ilość firm podejmujących się tego typu prac - decydując się na dom z lanego betonu, należy koniecznie mieć na uwadze, że nie wszystkie firmy zajmują się takimi inwestycjami. Dodatkowo spośród nich, tylko nieliczne posiadają odpowiednie referencje oraz doświadczenie. Technologia q-moduł Domy z elementów betonowych okazują się coraz popularniejszym rozwiązaniem. Niektóre firmy decydują się na tworzenie własnej technologii, przez co proces budowy może się nieco różnić od siebie. Jedną z polecanych jest technologia q-moduł. Firma zajmująca się budową domów tym sposobem nazywa Q-modułem zarówno technologię, jak i sam materiał budowlany. Technologia Q-moduł, opiera się na produkcji monolitycznych modułów przestrzennych. Można zatem wyobrazić sobie gotowe ściany, które są następnie składane w budynek. Jeśli szukasz więcej informacji, przeczytaj także ten artykuł z poradami na temat wiercenia w z betonu - opinie, zalety, wady, ceny, najlepsze technologie budowy Technologia Q-moduł gwarantuje najwyższą jakość wykonania. Każdy moduł jest zbrojony hybrydowo. Jednocześnie wszystkie są już produkowane z otworami okiennymi i drzwiowymi, tak by po ich zamontowaniu można przejść do prac stolarskich. Tego typu domy z betonu zawierają w sobie również rozplanowane i gotowe instalacje. Polecane grunty do betonu - zobacz cenę! Dom z lanego betonu może zostać wykonany również w technologii Baumat. Jest on stworzony przez firmę Baumat ponad 20 lat temu. Dom z żelbetu stawiany tym sposobem spełnia zasady systemu otwartego. Technologia Baumat opiera się o modułowe ściany jedno-, dwu- lub trójwarstwowe, stropy oraz schody. Dom z żelbetu oferowany przez firmę Baumat wyróżnia się precyzją wykonania oraz możliwością elastycznego podejścia podczas tworzenia projektów. A może zainteresuje cię także artykuł o betonie wodoszczelnym? Dom z żelbetu - ceny i opinie Chcąc się dowiedzieć jakie są ceny i opinie na temat domów z płyt betonowych, możemy zasięgnąć szybkich informacji na różnych forach budowlanych. Domy modułowe o powierzchni ok. 100 m2 w stanie surowym otwartym będą kosztować ok. 160 tys. zł. Ceny za stan surowy zamknięty domu z płyt betonowych wzrosną do ok. 200 tys. zł. Natomiast chcąc uzyskać stan deweloperskim, opinie wskazują na koszty rzędu 280 tys. Zł. Jeśli zainteresował cię ten temat, sprawdź także artykuł o betonie konstrukcyjnym. Domy modułowe są doskonałą propozycją dla osób, które nie boją się nowości. Opinie na temat budownictwa z płyt betonowych są wyjątkowo pozytywne. W takim razie możemy być spokojni o funkcjonalność oraz wygodę, jaką oferuje dom z żelbetu. Ty bardziej, że technologie modułowe cały czas są unowocześniane. Cenniki usług powiązane z tym artykułem Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny? Dla 94,8% czytelników artykuł okazał się być pomocny Odkgf9v.
  • h4evjdpiea.pages.dev/170
  • h4evjdpiea.pages.dev/183
  • h4evjdpiea.pages.dev/368
  • h4evjdpiea.pages.dev/151
  • h4evjdpiea.pages.dev/221
  • h4evjdpiea.pages.dev/185
  • h4evjdpiea.pages.dev/105
  • h4evjdpiea.pages.dev/98
  • h4evjdpiea.pages.dev/62
  • problem w domach z betonu